czwartek, 29 sierpnia 2013

Tangle Teezer


Ostatnimi czasy weszłam w posiadanie magicznej szczotki do włosów "pochodzenia" angielskiego noszącej nazwę Tangle Teezer Salon Elite. 



Zdaje się, że jest ona marzeniem (jak najbardziej do spełnienia!!!) wielu kobiet
w tym moich szanownych koleżanek z pracy, ponieważ na widok mojego przyrządu do stylizacji włosów dostały dzikiej gorączki i wszystkie na raz chciały wypróbować zgrzebło... Przyznam, że był to iście komiczny widok... (wszystkie mają ZDROWE poczucie humoru). Pomijając szczegóły (namiary: Allegro.pl) każda była zachwycona efektem jaki pozostawił Tangle Teezer. 
A moim skromnym zdaniem szału nie ma. Więcej reklamy niż tak na prawdę efektów. Mam ją już ponad miesiąc i przyznam, że dobrze rozczesuje włosy, nie wyrywa ich i fantastycznie wygładza. Włosy natomiast łamią się i wypadają jak wcześniej (no bo dlaczego miałyby nie wypadać?!), są bardziej przyklapnięte, kołtuny są dla niej problemem. Tangle Teezer tak samo radzi sobie z nimi jak mój standardowy grzebień, którego pracy efekty końcowe są mniej drastyczne. 



Szczotka fajna mimo wszystko. Jest lekka, choć zajmuje dużo miejsca w torebce. Zakupiłam ją bez nasadki to też był błąd bo jej włosia są zrobione z miękkiego plastiku i odkształcają się przy czesaniu, a co dopiero w mojej zapchanej torebce.
Do momentu w którym wymyślę coś lepszego nosić ją będę w plastikowym etui w którym ją kupiłam :) 















Pozdrawiam serdecznie, Ewa :)